Agnieszka Górska 27 December 2016 19:26
Minęły 2 lata. Bardzo ważne dwa lata w moim życiu zawodowym.
Dwa lata temu siedziałam na tej osławionej już kanapie w domu mojej siostry Ilony, w podkrakowskiej Naramie. I myśląc o zbliżającym się dużym rodzinnym spotkaniu przy stole nagle wpadłam na pomysł usługi wynajmu prywatnych kucharzy za pośrednictwem platformy internetowej. Po krótkim czasie postanowiłam rzucić wszelkie moje zajęcia zawodowe i skoncentrować się na tym pomyśle. Pół roku później marka Ulala Chef zadebiutowała na rynku.
Dziś chcę podsumować te moje pierwsze dwa lata na jakże innej ścieżce zawodowej. Może jesteście ciekawi moich doświadczeń i przemyśleń? Może zastanawiacie się, jak to jest zostawić korpo-karierę po 16 latach i zająć się czymś, co trzeba zbudować od zera? Może sami planujecie taki krok? Po tych 24 miesiącach jestem mądrzejsza o wiele doświadczeń, wybuchów frustracji, jakie przynosi budowa własnego biznesu, ale i o momenty euforii przy okazji sukcesów. Chcę się tym podzielić z Wami. Sama potrzebuję też podsumowania…
1. Trzymaj się wartości. Pamiętaj, po co to robisz, jaką masz misję.
Doskonale pamiętam, dlaczego pomysł na tę platformę wydał mi się wspaniały. Wiem, dlaczego uznałam, że chcę go zrealizować. I chcę o tej motywacji pamiętać na każdym kroku. Ona wyznacza nam drogę.
Robimy Ulala Chef dla dwóch grup. Dla kobiet – żon, matek, pań domu. Żeby mogły usiąść przy stole razem ze swoimi gośćmi. I by przyjęcia w domu nie kojarzyły im się wyłącznie z ciężkimi przygotowaniami, bolącym kręgosłupem i brakiem czasu i siły na cieszenie się rozmową przy stole. Chcemy, by kobiety mogły być czasem podejmowane jak goście we własnym domu i by mogły cieszyć się ze spotkania przy stole na równi z innymi gośćmi.
Robimy też Ulala Chef dla kucharzy. Dla tych wielu ambitnych, pracowitych, utalentowanych wspaniałych chefów. Wrażliwych ludzi. Chcących się rozwijać, ale i chcących, by ktoś docenił bezpośrednio ich pracę. Pragnących kontaktu z gośćmi, bo kiedy są naprawdę docenieni za swoją pracę, dostają skrzydeł i wiedzą, że tym, co robią, mogą nieść radość ludziom. Chcemy wybierać dla naszych Klientów wyjątkowych kucharzy i ich pokazywać światu. Bo wierzymy, że na to zasługują.
Dlatego to robimy. I ja chcę każdego dnia o tym pamiętać, bo to właśnie mnie napędza i daje mi siłę. I co ważne – wyznacza drogę. Dodaje sił w trudniejszych chwilach, a kiedy staję na rozstaju dróg, spojrzenie na źródła pokazuje, która ścieżka jest właściwa. Inaczej to byłby zwykły biznes dla pieniędzy, a one same w sobie nie są dla mnie wystarczającą motywacją.
2. Twoja marka osobista i reputacja – najcenniejsze zasoby
Nigdy wcześniej tak mocno nie odczuwałam, jak ważna dla moich zawodowych działań jest moja marka osobista, moja reputacja. Oczywiście już wcześniej widziałam, że ludzie, którzy ze mną pracowali w różnych organizacjach z chęcią deklarowali współpracę przy kolejnych projektach, w innych firmach. Ale kiedy pracujesz w korporacji, to co działa na Twoich współpracowników czy kontrahentów to również pozycja, jaką zajmujesz i budżet, którym dysponujesz. Czasem to może zatrzeć Twój obraz samego siebie i wydaje Ci się, że niektórzy ludzie są przy Tobie głównie z powodu tych dwóch ostatnich kwestii.
Ale kiedy tworzysz coś maleńkiego od zera, bez budżetów siedmio- czy ośmiocyfrowych, czasem wszystko, czym dysponujesz, jest Twoja marka osobista, Twoja dotychczasowa reputacja. Dopiero w tych dwóch ostatnich latach tak to do mnie mocno dotarło i tak mnie to podbudowuje. Świadomość że ja wielu ludziom, z którymi się zetknęłam w pracy, kojarzę się z wysoką jakością pracy, uczciwością, ambicją i rzetelnością. Ludzie, którzy mnie znają wiedzą, że jeśli coś robię, to na 100%, z bardzo wysokim zaangażowaniem. Moja marka osobista to powód, dla którego znajomi kibicują moim nowym projektom, chcą stać się Klientami naszej małej firmy, chcą polecać Ulala Chef swoim znajomym. Tak bardzo mi kibicujecie. Dziękuję Wam wszystkim za to. I dziękuję sobie za wierność w stosunku do moich osobistych wartości, które budują moją markę osobistą.
3. Wykorzystaj doświadczenie zawodowe, ale też „RE-LEARN“
Wychodząc po 16 latach ze świata dużych firm wyniosłam wielki bagaż doświadczeń i zbudowanych kompetencji. Wiem, jak stworzyć dobry zespół i prowadzić go do osiągania ambitnych celów, wiem jak sprzedawać swoją ideę innym, wiem jak negocjować korzystne warunki u kontrahentów, wiem jak budować strategie rynkowe. I wykorzystuję to na co dzień w Ulala. Ale równie ważna jest przy takiej zmianie umiejętność oduczania się, uczenia czegoś na nowo w inny sposób.
Praca w korporacji z racji tego, że dysponujemy przeważnie znacznymi środkami na realizację naszych celów, trochę nas rozleniwia. Wiele rzeczy jest łatwiejszych. To może powodować, że wydaje Ci się, że wiesz już najlepiej, umiesz wszystko, robiłeś to miliony razy. Sztuczka polega na tym, by zachować pokorę. Obserwować inne branże, podglądać lepszych od siebie, wyciągać wnioski i uczyć się na nowo nawet tych rzeczy, które wydaje się, że masz w małym palcu.
Uwielbiam się uczyć, lubię jak jest mi trochę niewygodnie. Kiedy czuję, że czegoś jeszcze nie wiem. Że ktoś robi coś inaczej niż ja i ma świetne efekty. Weszłam w świat startupów i zobaczyłam, jak ludzie stosunkowo niewielkimi środkami budują wielkie rzeczy. Często ich brak doświadczenia zawodowego w dużych firmach jest ich atutem! A co to dla mnie oznacza? RE-LEARN. Kilku kwestii na pewno musiałam nauczyć się na nowo, pozostawiając stare „wyszlifowane” metody za sobą. Gdyby nie to, byłoby mi bardzo ciężko. I z pewnością nie doszłabym do tego punktu, w którym dziś jestem.
4. Jesteś spoza branży – wykorzystaj to!
W swojej karierze wielokrotnie zmieniałam branże. I bardzo to lubiłam. Nowa branża stymuluje do szybszego rozwoju osobistego. Ale też poprzednie doświadczenia z innych branż można przełożyć na tę, w której obecnie pracujesz i dzięki temu zyskujesz przewagę rynkową, bo konkurenci zbyt mocno siedzą w starych koleinach.
W branży gastro nigdy wcześniej nie pracowałam. Znałam ją jedynie bardzo dobrze jako klient. Od początku pracy nad Ulala wiedziałam, że robimy coś, czego jeszcze nie było i w związku z tym robimy inaczej. W wielu obszarach. Część branży gastronomicznej patrzy na nas z pobłażaniem i nie wierzy w nasz sukces, inni doświadczeni dziwią się, gdy widzą nasze metody pracy inne od niektórych standardów branżowych. Ale są też tacy, którzy mocno nam kibicują, bo wiedzą, że zmieniamy tę branżę maleńkimi krokami na lepsze. To nasza cegiełka.
5. „Regard the hunt for new clients as a sport” i inne ważne umiejętności ze sztuki sprzedaży
Kompetencje, które rozwinęłam chyba najmocniej przez te 24 miesiące to sztuka sprzedaży. Sprzedaję i obsługuję moich klientów osobiście. Wiele się dzięki temu uczę. Owszem, sprzedawałam i kiedyś, na przykład jako nastolatka w sklepie mojego taty :) a potem w świecie korpo sprzedawałam moje pomysły i projekty innym. Ale codzienna sprzedaż w Ulala to dopiero jest szkoła! I coś co ma bezpośrednie przełożenie na nasze wyniki finansowe, więc motywacja jest ogromna. Dziś bardziej niż kiedykolwiek doceniam trud i efekty każdego sprzedawcy. Chylę czoła wobec wszystkich kolegów ze sprzedaży, których spotkałam dotąd. Jeszcze wiele do nauczenia przede mną, ale już dużo umiem! Między innymi dzięki takim inspirującym artykułom jak ten, który przeczytałam wiele miesięcy temu zaczynając sprzedawać usługi Ulala Chef – „David Ogilvy’s 20 unconventional rules for getting clients”
6. Przygotuj się na samotność
Mawia się, że przedsiębiorca to człowiek samotny. I dziś to doskonale rozumiem. Nie chodzi o to, że jestem sama. Mam wspaniałą wspólniczkę i zespół, który się nam powiększa. Blisko setka wspaniałych kucharzy. Rekrutujemy kolejne osoby do biura Ulala. Ale na koniec dnia wiele razy czuję się jednak samotna w tej drodze, jaką jest prowadzenie firmy. Nie wiem czy to wynika z poczucia odpowiedzialności. Za wynik i przyszłość innych ludzi. Czy wynika ze świadomości podejmowania ryzyka, bo przecież na tym polega przedsiębiorczość? Czy z dużej presji wewnętrznej i zewnętrznej, której nie da się nie odczuwać? Czy z ogromu wysiłku, który trzeba włożyć, żeby zrealizować wizję? Nie wiem. Ale samotność na tej drodze to coś, co teraz odczuwam częściej niż kiedykolwiek przedtem. I gdyby tak miało pozostać, to muszę być na to gotowa.
7. Ludzie są najważniejsi
Pisząc o samotności nie mogę jednak nie pisać o ludziach. Bo oni w tym projekcie są najważniejsi. To dzięki ich talentom, wysiłkowi czy dobrej woli to wszystko się udaje tak wspaniale realizować. Otaczają mnie w tym projekcie wspaniali ludzie i wiem, że w tym tkwi sekret. Chcę takich właśnie ludzi przyciągać i budować z nimi trwałe relacje, które dają każdej stronie satysfakcję. Ten projekt jest o ludziach i dla ludzi. I to jest w nim wspaniałe :)
8. Długi dystans
Własna firma to bieg na długim dystansie. Nie liczą się tak bardzo osiągi sprinterskie, co umiejętność trwania w biegu, nie poddawania się kiedy opadają powoli siły i ochota by dobiec. Meta wydaje się oddalać, nie wiadomo właściwie czy w ogóle istnieje. Słyszysz rytm własnego serca, własny oddech i czasem to wszystko czego możesz się trzymać. Chyba tak jak w długodystansowym bieganiu trzeba pokochać ten stan zmęczenia organizmu, tak jak w bieganiu trzeba umieć cieszyć się z „premii” zdobywania poszczególnych etapów biegu, trzeba nauczyć się regenerowania organizmu w czasie wysiłku i przede wszystkim trenować siłę woli i wytrzymałość. Trenować umiejętność pokonywania kryzysów po drodze.
2 lata to jeszcze nie długi dystans, ale też już nie krótki. A biorąc pod uwagę tempo i ilość pracy, mam prawo odczuwać już czasem kryzysy. Od 2 lat pracuję średnio 50-60 godzin w tygodniu. Pierwszy całkowicie wolny weekend miałam dopiero po 12 miesiącach pracy nad Ulala. Pierwszy urlop trwający 6 dni – po 36 miesiącach. Nie sądzę, bym w najbliższym czasie mogła to znacząco poprawić. Ale chcę i potrzebuję to normować choć trochę! Żeby się nie wypalić i mieć siłę na naprawdę długi dystans.
9. Jaraj się drobnostkami, celebruj małe sukcesy – potrzebujesz paliwa
W ambitnym budowaniu czegoś dużego jest ryzyko, że cel przesłania Ci drogę i małe sukcesy, które odnosisz na tej drodze. Wiesz, co chcesz zbudować, i to co osiągasz w trakcie jest ciągle nie tym, o czym marzysz. Ważne jednak, by umieć cieszyć się z tych małych zwycięstw i sukcesów po drodze. Bo one prowadzą Cię do dużego celu i są oznaką tego, że zmierzasz w dobrym kierunku. I to one dają paliwo na dalszą podróż. Pozwalają przetrwać kryzysy i znajdować kolejne zastrzyki energii.
Stare chińskie przysłowie mówi, że żeby wyruszyć nawet w najdalszą drogę, trzeba zrobić pierwszy krok. A ja chcę powiedzieć, że już z tego pierwszego kroku, z samego faktu odważenia się, by zacząć, trzeba czerpać radość. Potem na drodze będzie wiele takich momentów – małych sukcesów, które powinny nas cieszyć. Nie po to, by częściowo zaspokoić nasz głód osiągnięcia celu, ale po to by pokrzepić i dać siłę na więcej.
Staram się więc celebrować sama i z zespołem nasze sukcesy. Czy to rekrutacja świetnego chefa do naszego grona, czy zainteresowanie ze strony kolejnego Klienta, wyjątkowa realizacja trudnego zlecenia czy słowo pochwały od naszych kontrahentów i Klientów. A może kolejna rekordowa sprzedaż. Tak wiele może nas cieszyć!
Chcę te momenty celebrować i cieszę się jak dziecko. Choć ze świadomością, że jesteśmy wciąż na początku drogi, że zrobiliśmy dopiero ułamek tego co chcemy, znajduję pokorę w sobie, by doceniać małe zwycięstwa.
10. Nie trać pokory ani celu z zasięgu wzroku
No właśnie – pokora. Słowo klucz. Nie oznacza wcale, że brakuje mi odwagi, śmiałości a nawet bezczelności w wyznaczaniu celów i snuciu marzeń. Ale pokora to coś bez czego trudno byłoby mi znaleźć w sobie cierpliwość do osiągania trudnych celów. Bez pokory nie widzisz, czego Ci jeszcze brakuje i o co musisz zadbać, żeby mieć szansę na sukces. To właśnie połączenie pokory i trzymania się ambitnego celu jest według mnie tajemnicą sukcesu wielu niesamowitych przedsiębiorców.
Pracowałam kiedyś z Markiem Piechockim, głównym właścicielem i prezesem spółki LPP, jednym z najbardziej zamożnych ludzi w Polsce. To Marek ściągnął mnie wraz z rodziną do Trójmiasta z Warszawy. To z jego powodu zdecydowałam się porzucić karierę w Orange, czyli w wielkiej międzynarodowej korporacji. Bo to czego mi najbardziej wtedy brakowało w pracy to kontaktu z właścicielem firmy. Orange miał właściciela, owszem. Ale grupa France Telecom to nie jeden człowiek, którego można obserwować z bliska, a tego właśnie chciałam. Przyjęłam propozycję od Marka, bo czułam, że wiele nauczę się widząc go i pracując z nim na co dzień. Marek osiągnął sukces niewyobrażalny i wielu przedsiębiorców nie tylko w Polsce mogłoby mu zazdrościć. A co mnie w nim tak uderzyło, gdy zaczęłam z nim pracować, to właśnie jego niewiarygodna pokora.
Pokora w widzeniu, ile pracy ma jeszcze do włożenia, zanim osiągnie cel, o którym myśli. I pokora w dostrzeganiu braków i kompetencji, które on sam chce u siebie uzupełnić. Jak bardzo nadal stawia na samorozwój. Zadawał pytania, słuchał uważnie, zawsze wyciągał wnioski. Jak wielu ludzi będąc w podobnym miejscu, z jego majątkiem, odcina już tylko kupony, a jeśli zarządza własną firmą to odurza się własną wspaniałością! Nie są już głodni rozwoju jako menadżerowie, jako ludzie. On przeciwnie. To było dla mnie zdumiewające odkrycie i jestem pewna, że jest to jedna z najważniejszych cech Marka i podstawa jego sukcesu. Te dwa lata mojej z nim pracy nauczyły mnie bardzo wiele. Dziś ja pamiętam, by pielęgnować w sobie moją pokorę.
A mając pokorę trzeba ją łączyć z wyznaczonym ambitnym celem. Nie spuszczać z niego wzroku. Nie dać się zaspokoić małym lokalnym sukcesom ani zniechęcić przez przeciwności czy podszepty z różnych stron, że można przecież wybrać cel inny, łatwiejszy a równie oryginalny i satysfakcjonujący. Trzymam się więc tego celu, który sobie wyznaczyłam 2 lata temu, i choć mogę mieć wrażenie, że droga do niego jest niemal tak samo jeszcze długa jak przed tymi 24 miesiącami, nie deprymuje mnie to. Może dojdę do niego trochę inną ścieżką i w innym tempie niż to sobie wstępnie narysowałam, ale chcę tam dojść.
11. Wdzięczność. Pay it forward.
Doceniam każdą pomoc, której ludzie udzieli mi na dotychczasowej drodze. Tak wspaniałej ludzkiej życzliwości się nie zapomina. Jedni poświęcali swój czas, żeby przedyskutować z nami koncepcję biznesu, inni zaangażowali się w wymyślenie jego nazwy. Znajomi chętnie stawali się Klientami i polecali Ulala Chef swoim znajomym, dzięki czemu nasz biznes już od pierwszego momentu pojawienia się na rynku mógł sprzedawać swoje usług z zyskiem i dzięki temu finansować swój rozwój. Przyjaciele pomogli w zaprojektowaniu logo, inni w nakręceniu pierwszego video promocyjnego. Jeszcze inni kontaktowali nas z ważnymi kontrahentami. A sami kontrahenci traktowali nas często lepiej niż na to zasługiwał nasz ówczesny rachunek obrotów z nimi. Robili to tylko dlatego, że podobała im się nasza idea i że chcieli pomagać. Nasi chefowie angażowali się w projekty Ulala niejednokrotnie bez wynagrodzenia, bo uważali, że warto tę ideę wesprzeć ich pracą i wizerunkiem. Jestem Wam wszystkim niezmiernie za to wdzięczna. Pamiętam każdego z Was i doceniam to, co dla nas zrobiliście. To dodawało i wciąż dodaje mi sił. Dziękuję.
To doświadczenie tylko umacnia we mnie przekonanie, że ja też chcę wspierać innych w ich przedsięwzięciach i realizowaniu idei. Więc jeśli tylko mogę pomóc, pomagam. Radą, wysłuchaniem, przegadaniem, kontaktami i czym tylko mogę najlepiej. To moja mała cegiełka z wdzięczności za całą Waszą wspaniałą energię, którą wysyłacie w moim kierunku.
12. Wiem czego nie wiem i nie umiem
Lista kompetencji i doświadczeń, których w Ulala jeszcze nam brakuje jest bardzo długa. Wiele przed nami i przede mną! Wiele musimy się nauczyć, sporo mądrych osób zatrudnić, żeby wykonać kolejne milowe kroki. Efektywna sprzedaż przez internet, mądre skalowanie biznesu, wejście na rynki poza Polską - żeby tylko wymienić kilka z tych obszarów. Jestem na to gotowa bardziej niż kiedykolwiek i nadal głodna rozwoju. Nadal każdy dzień na mojej drodze z Ulala daje mi wielką satysfakcję.
Czego nauczę się w najbliższym czasie? Czego na nowo się nauczę? Stawiać granice w pracy, by odzyskiwać z miesiąca na miesiąc coraz lepszą równowagę pomiędzy pracą a życiem prywatnym. Już czas, by o to choć trochę zadbać. Wiem, że daleko mi jeszcze do sytuacji, w której będę czuć że 40 godzin pracy tygodniowo to maksymalne moje zaangażowanie, jakie jest potrzebne tej firmie. Ale jeśli to bieg na długi dystans, pora lepiej dbać o moją regenerację i właściwe ładowanie baterii, ale i pielęgnować swój świat i relacje z bliskimi, poza firmą. Czy mi się to uda? Ocenię za rok.
Log in to leave a comment